Recenzowaną przeze mnie książką jest „Dzień, w którym umarłam” autorstwa Belén Martinez Sánchez. Nie jestem fanką literatury, w której występują zjawiska i istoty paranormalne, ale postanowiłam dać jej szansę. Prawdopodobnie zrobiłam to przez tytuł. Lubię książki, w których gości śmierć, tak samo, jak lubię uśmiercać bohaterów własnej twórczości. Zważając na to, że jestem wzrokowcem, zazwyczaj sięgam po książki, których okładki - w pozytywnym znaczeniu - przyciągają uwagę. W tym przypadku okładka mnie wręcz odpychała. Dodatkowo, główny bohater płci męskiej, ma białe włosy, a w książce nie występuje żadna postać, która chociaż przypominałaby wyglądem mężczyznę ukazanego na okładce. Kim więc jest ten tajemniczy jegomość? Nie mam pojęcia.
Prolog nieco mnie zdezorientował. Na początku poznajemy Aloisa Petersena – głównego bohatera płci męskiej. Przez kilka sekund jest żywy, ale jeszcze na tej samej stronie umiera. Tego można było się spodziewać. Mamy bardzo dobry początek. W prologu akcja odgrywa się w 1950 roku, a w pierwszym rozdziale jesteśmy już w roku 2013. Wtedy poznajemy Dilettę – jak można było się spodziewać, jest ona główną bohaterką płci żeńskiej. Szczegółem przykuwającym uwagę do tej bohaterki mogą być przykładowo jej dwukolorowe oczy. Choć
i tak sama w sobie jest już ciekawa. Swoją drogą, zauważyłam między mną, a dziewczyną
pewne pokrewieństwo. Pijąc herbatę, czy kakao, też nie wyciągam łyżeczki z kubka. Może na
mnie też czeka gdzieś mój Alois. Wracając do tematu - Dilettcie towarzyszy tu Noah, jej kolega z klasy. Wcale nie jest normalnym kolegą, bo do normalności mu daleko, ale akurat tego tu nie wyjawię. Rozdział opisuje pierwsze bliższe spotkanie głównych bohaterów. Dosłownie. Wpadają na siebie na ulicy. Diletta wyrywa mu kilka białych włosów, a Petersen
przypadkowo rozcina jej rękę mieczem. Hm, dziwne, że nikt nie wszczął paniki, widząc chłopaka z mieczem biegającego po mieście. Szkopuł w tym, że Alois jest niewidzialny. Chodzi po ulicach pod postacią Lilim. Moment kulminacyjny mojej recenzji. W książce – jak już wcześniej zaznaczyłam – występują istoty paranormalne. Lilim i anioły. Anioły wcale nie są takie dobre, jak sądzą ludzie. Zabijają Lilim i dusze. Kim są Lilim? Odpowiedź jest prosta. Lilim to demony. Tylko mają lepiej brzmiącą nazwę. Nie chcę wyjawiać więcej szczegółów, bo mogę kogoś tym zniechęcić. Albo po prostu napiszę za dużo i wyjdzie na to, że streszczę książkę. Naprawdę, wiem do czego zmierzyłyby moje dalsze refleksje. Podałam tylko przykład jednej z wielu sytuacji, w których spotykają się nasi bohaterowie i na tym się zatrzymajmy. Zakończenie książki mi się spodobało. Pomimo tego, że od połowy znałam winowajców zamieszania, bardzo mile zaskoczyły mnie opisy zdarzeń i postaci. Nie spodziewałam się niczego dobrego, a tu proszę, proszę. Już na początku można było przewidzieć, jak potoczą się losy dwójki nienawidzących się bohaterów, ale momentami moja pewność była zachwiana przez zachowania pary.
Książka pozwoliła mi sądzić, że nie każde dzieło z tego gatunku literackiego musi być skazane z góry na porażkę. Miło spędziłam czas poświęcony na czytanie i z pewnością się nie nudziłam. Polecam każdemu, kto zwątpił w literaturę tego pokroju. Moim zdaniem warto. Książka nie dotyka poważnych problemów. Jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Czasami trudno przez coś przebrnąć, tak tu dość łatwo można się uporać z tekstem.
Prolog nieco mnie zdezorientował. Na początku poznajemy Aloisa Petersena – głównego bohatera płci męskiej. Przez kilka sekund jest żywy, ale jeszcze na tej samej stronie umiera. Tego można było się spodziewać. Mamy bardzo dobry początek. W prologu akcja odgrywa się w 1950 roku, a w pierwszym rozdziale jesteśmy już w roku 2013. Wtedy poznajemy Dilettę – jak można było się spodziewać, jest ona główną bohaterką płci żeńskiej. Szczegółem przykuwającym uwagę do tej bohaterki mogą być przykładowo jej dwukolorowe oczy. Choć
i tak sama w sobie jest już ciekawa. Swoją drogą, zauważyłam między mną, a dziewczyną
pewne pokrewieństwo. Pijąc herbatę, czy kakao, też nie wyciągam łyżeczki z kubka. Może na
mnie też czeka gdzieś mój Alois. Wracając do tematu - Dilettcie towarzyszy tu Noah, jej kolega z klasy. Wcale nie jest normalnym kolegą, bo do normalności mu daleko, ale akurat tego tu nie wyjawię. Rozdział opisuje pierwsze bliższe spotkanie głównych bohaterów. Dosłownie. Wpadają na siebie na ulicy. Diletta wyrywa mu kilka białych włosów, a Petersen
przypadkowo rozcina jej rękę mieczem. Hm, dziwne, że nikt nie wszczął paniki, widząc chłopaka z mieczem biegającego po mieście. Szkopuł w tym, że Alois jest niewidzialny. Chodzi po ulicach pod postacią Lilim. Moment kulminacyjny mojej recenzji. W książce – jak już wcześniej zaznaczyłam – występują istoty paranormalne. Lilim i anioły. Anioły wcale nie są takie dobre, jak sądzą ludzie. Zabijają Lilim i dusze. Kim są Lilim? Odpowiedź jest prosta. Lilim to demony. Tylko mają lepiej brzmiącą nazwę. Nie chcę wyjawiać więcej szczegółów, bo mogę kogoś tym zniechęcić. Albo po prostu napiszę za dużo i wyjdzie na to, że streszczę książkę. Naprawdę, wiem do czego zmierzyłyby moje dalsze refleksje. Podałam tylko przykład jednej z wielu sytuacji, w których spotykają się nasi bohaterowie i na tym się zatrzymajmy. Zakończenie książki mi się spodobało. Pomimo tego, że od połowy znałam winowajców zamieszania, bardzo mile zaskoczyły mnie opisy zdarzeń i postaci. Nie spodziewałam się niczego dobrego, a tu proszę, proszę. Już na początku można było przewidzieć, jak potoczą się losy dwójki nienawidzących się bohaterów, ale momentami moja pewność była zachwiana przez zachowania pary.
Książka pozwoliła mi sądzić, że nie każde dzieło z tego gatunku literackiego musi być skazane z góry na porażkę. Miło spędziłam czas poświęcony na czytanie i z pewnością się nie nudziłam. Polecam każdemu, kto zwątpił w literaturę tego pokroju. Moim zdaniem warto. Książka nie dotyka poważnych problemów. Jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Czasami trudno przez coś przebrnąć, tak tu dość łatwo można się uporać z tekstem.
Czekam na więcej recenzji! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej :)
OdpowiedzUsuńFajne.
OdpowiedzUsuńOj, dostrzegam znajome lenistwo - nie wyciąganie łyżeczek z kubków xD
OdpowiedzUsuńOgółem mimo, że mam dość aniołów, demonów i innych tego typu rzeczy w młodzieżowej literaturze to tu brzmi to zachęcająco i konkretnie c: A już myślałam, że mam dość tej mody ;x
Może kiedyś gdzieś wyszperam choć widzę, że nowa, więc w bibliotece nie będzie, a na e-book'a mi się ściągać nie chceeee, lenistwo D: xD
No, wreszcie jakieś ciekawe recenzje znalazłam w tych internetach!
OdpowiedzUsuńMoar. Daj mi moar.
a ja lubię tego typu książki, tej jeszcze nie czytałam, ale coś mi podpowiada, że przy najbliższej wizycie w galerii łódzkiej wstąpię do empika ;v
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam w empiku i się zastanawiałam, wydaje mi się że koleżanka coś o tej książce mówiła. Z tego co napisałaś raczej w moi typie ^^
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu recenzji wydaje mi się ,że książka może być ciekawa ,szczególnie dla mnie.
OdpowiedzUsuńksiązka wydaje się troche pokręcona, ale mimo to postaram się ją przeczytać c:
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja 😉
OdpowiedzUsuńHmm, jak czytałam Twoją recenzję w zasadzie od razu skojarzyła mi się inna książka, podobnego typu, autorstwa Karen Moning "Mroczne szaleństwo". Trafiłam na nią przez przypadek - tkz. tania książka, zaintrygowała mnie okładka - swoją drogą, to już chyba standard, że na okładce jest przedstawione coś zupełnie innego - główna bohaterka tej książki jest zakręconą blondynką. Ale dobra. Trudno. W każdym razie na początku podchodziłam do niej bardzo, ale to baaardzo sceptycznie. I trochę nie ogarniałam, co się dzieje. Praktycznie przez cały czas narzekałam, że coś jest nie tak, że coś źle napisane, źle przedstawione... po czym zaraz po skończeniu wyruszyłam na poszukiwanie drugiej części. Ta logika :p
OdpowiedzUsuńPolecam i chętnie przeczytam, co proponujesz :)
Tytuł mnie przeraził
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę do przeczytania xd Osobiście też słyszałam o tej książce, ale póki co nie dane mi było jej przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ciekawie się zapowiada chyba się skuszę żeby ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Chyba czas wstąpić do biblioteki :p
OdpowiedzUsuń